środa, 19 sierpnia 2015

Makijaż do szkoły?

Makijaż to wielka broń, w odpowiednich rękach może zakryć nasze wszystkie wady i uwydatnić zalety. Jednak w nieodpowiednich rękach może zrobić wielką krzywdę. Zdarza się też tak, że ręce które łapią się za malowanie są młode lub nawet za młode. Więc kiedy najlepiej zacząć przygodę z kosmetykami i wielkim światem kobiecości? Opowiem Wam kiedy ja zaczęłam się malować i jak to wszystko wyglądało, wypowiem się też na temat makijażu na różnych poziomach nauczania.

Moim wzorem do naśladowania jak u większości dziewczyn jest mama było też tak w sprawie kosmetyków i makijażu. Moja mam ceni sobie naturalność i choć rzadko maluje się na co dzień to zawsze jakieś kosmetyki przewijały się w domu. Ja się temu wszystkiemu przyglądałam i wyciągałam wnioski. Razem z mamą często robiłyśmy sobie jakieś maseczki itp, ja traktowałam to jako świetną Zabawę. Teraz jak się okazuje już wtedy uczyła mnie jak ważna jest pielęgnacja i dbanie o swoja skórę. Nigdy nie zdarzyło mi się podbierać kosmetyków od mamy, zawsze miałam coś swojego. Były to zazwyczaj bezbarwne błyszczyki lub takie które nadawały delikatny kolor. Dla mnie była to mega frajda, a mama miała spokój, bo moja chęć posiadania własnych kosmetyków została zaspokojona. Później w moich rękach pojawiały się "walizeczki z kosmetykami", mniej więcej coś takiego.
Jak chciałam to się pobawiłam w wizażystkę i szybko mi się to znudziło. Zresztą nie tylko mi, tata też miał dosyć bycia moim modelem, hehe. Wolałam wychodzić na dwór i bawić się innymi zabawkami. Nie wkręciłam się jakoś bardzo w ten cały babki światek. Zaczęła się podstawówka i nie miałam czasu na takie głupoty jak "malowidła". Mniej więcej od 7-8 roku życia mama malowała mnie na jakieś większe wyjścia, jak na przykład czyjś ślub. Akurat wtedy byłam bardzo podekscytowana, bo miałam na sobie kosmetyki dla dorosłych. Mama malowała mi paznokcie na jakiś mleczno różowy kolor, usta delikatnym różowym błyszczykiem i nawet miałam jasny połyskujący cień na powiece, a z czasem pomalowane rzęsy. Nawet nie wiecie jaka wtedy byłam szczęśliwa. Fajnie było jak tak raz na jakiś czas mama mnie malowała prawdziwymi cieniami dla dorosłych. Czułam się taka duża. I chyba dlatego dziewczyny się malują, żeby poczuć się starszymi i bardziej dowartościowanymi wersjami samej siebie. W szóstej klasie podstawówki, tak bliżej ku jej końcowi(okolice wakacji) miałam z mamą poważna jak dla mnie rozmowę na temat malowania się. Zapatrzona w starsze koleżanki też chciałam mieć jakiś korektor i tusz do rzęs. Mama próbowała wybić mi to z głowy, jednak się nie udało i postawiłam na swoim. Zaprowadziła mnie do sklepu, określiła budżet jaki mogę wydać i pilnowała jaki produkt wybieram. Bardzo mnie wspierała, skoro już się zgodziła to nie chciała abym się wygłupiła. I miałam swój pierwszy korektor, byłam mega podjarana.
Padło na ten produkt, którego używałam od święta. Jednak im bliżej gimnazjum tym mniej chciałam odstawać od innych koleżanek, które były już wtedy całe wytapetowane. Dzięki ci mamo, że mnie pilnowałaś!!! 
Dokupiliśmy mi wtedy jakiś podkład, który był w dobrym odcieniu, a tusz do rzęs używałam jeden razem z mamą.
Mama wybrała dla mnie krem BB z Eveline, żeby był lekki ale jednak wyrównywał koloryt i żebym się cieszyła, że mam coś na twarzy xD
I praktycznie całe gimnazjum przechodziłam z jedynie pomalowanymi rzęsami i podkładem. To był mój cały arsenał. Później zmieniałam podkłady na inne drogeryjne i tak kombinuje do dziś. Zależy od stanu mojej cery i tego jak dogaduję się z danym kosmetykiem. Największy makijażowy przełom miałam właśnie w 3 klasie gimnazjum. Odkryłam YouTube i vlogerki urodowe. Zaczęła się całą zajawka na makijaż i moja kolekcja sukcesywnie się rozwijała. Zaczęło przybywać mi pomadek tym razem z kolorem, cieni, korektorów, podkładów, pudrów, tuszy do rzęs, pędzli i innych przyborów niezbędnych do perfekcyjnego makijażu. Powoli odkrywałam makijażowy światek i cieszyłam się jak małe dziecko z każdego nowego kosmetyku. Mama zawsze mnie jednak pilnowała żebym nie przesadziła i nie wyglądała śmiesznie. Mój chłopak też mnie często ogarniał, mówił że mam iść się zmyć, że mu się nie podobam cała wytapetowana. Teraz powinnam mu za to podziękować. Załapałam taka fazę na malowanie się, że w pewnym momencie wstydziłam się wyjść niepomalowana do ludzi. I tak cała 1 klasę liceum przechodziłam w praktycznie całym makijażu. Wiadomo w liceum już nie ma ograniczeń jeżeli chodzi o malowanie, przynajmniej w mojej szkole jest pełna dowolność. Teraz mamy wakacje, więc praktycznie ciągle jestem niepomalowana i nie mam już z tym takiego problemu. Przeszło mi kupowanie coraz to nowszych kosmetyków, skupiłam się na kończeniu tego co mam. z podkładu przerzuciłam się na krem BB z Under Tweenty. Jestem zadowolona z tego jak wyglądam. 
I to w sumie wszystko, malować się będę bo sprawia mi to przyjemność nie uważam, że zaczęłam moją przygodę z malowaniem za wcześnie. Mama zawsze czuwała nad moim "bezpieczeństwem" w używaniu tych wszystkich drogeryjnych perełek. No a YouTube zawsze był jakimś takim mentorem. Dużo się nauczyłam z filmów różnych dziewczyn, poznałam naprawdę fajne kosmetyki i dowiedziałam się które należy omijać szerokim łukiem. 

Nie będę nikomu mówić kiedy ma zacząć się malować, bo jest to sprawa bardzo indywidualna. Jednak nie w każdym wieku wypada malować się mocno lub wgl nie wypada. 
Podstawówka
Jeżeli chodzi o szkołę podstawową to moim zdaniem nie powinno malować się wcale. Jedynie jakiś transparentny lub bardzo delikatny błyszczyk czy pomadka ochronna. W końcu pielęgnacja to podstawa. Na koniec podstawówki wydaje mi się, że można zaopatrzyć się w jakiś korektor lub krem BB jeżeli naszą skóra tego potrzebuje, miałam koleżanki które już w tym wieku miały poważne problemy z trądzikiem i po prostu się tego wstydziły. 
Gimnazjum
Nie w każdej szkole można się malować, zdarzają się takie nauczycielki które co chwila ganiały jakąś dziewczynę do toalety aby zmyły makijaż. Wydaje mi się jednak, że delikatny makijaż uwydatniający naszą urodę nikomu nie będzie przeszkadzał. Pod warunkiem, że będzie mało widoczny oczywiście. Tusz do rzęs, podkład, puder, może nawet jakiś cielisty lub jasny cień nie zrobią nikomu krzywdy. Zwłaszcza gdy będą dobrze dobrane. 
Liceum
Liceum, przynajmniej moje nie zabrania makijażu jest dużą dowolność i nikt na nikogo krzywo przez to nie patrzy. W ruch idą coraz to śmielsze cienie na powieki, kreski i konturowanie. Wydaje mi się, że nasza kosmetyczka może być dowolnie przez nas kompletowana i nikt nam nic nie powie. Pamiętać trzeba, że co szkoła to obyczaj i nie należy robić sobie pod górkę ftylko dlatego, że chcemy być kolorowymi ptakami i malować się zbyt. Bo nie wyobrażam sobie pójść w czerwonych ustach do szkoły. Trzeba znać granicę dobrego gustu i smaku. 


Do napisania tego postu zainspirowała mnie Klaudia Łepkowska swoim filmem makijażu do szkoły. Pod tym filmem dziewczyny opisywały w komętarzach swoje makijażowe historię i jakoś mnie to zachęciło do zajęcia się tematem makijażu do szkoły. 

1 komentarz:

  1. Fajny wpis. Ja zaczęłam w 1 klasie gimnazjum używałam już podkładu, tuszu i zaczynałam z pudrem :D. Od 2 klasy też maluję się zawsze do szkoły i jakoś mi to nie przeszkadza. Cieszę sie, ponieważ wizaż jest moją pasją i nie będę musiała się ograniczać w liceum. Zresztą do malowania "zmusił" mnie mój trądzik, na który nie mogłam już patrzeć ;).

    urodowasowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń