Śmiesznie brzmi to że z podowu wzrostu mozna mieć kompleksy, a życie przestaje by takie kolorowe. Jednak tak się dzieje. Może to zabrzmi jak uzalanie się nad sobą, lecz ten etap mam już za soba. Teraz chce podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami jak wygląda świat z mojej perspektywy. Początkowo o tym miał być blog, o tym jak jest ciężko. Nie miałam jednak odwagi, nie byłam gotowa. Teraz jestem i było by mi miło przeczytac co o tym sądzicie.
Myślicie sobie wzrost to wzrost co może być w nim strasznego? Otóż wiele czynności dnia codziennego sprawia mi kłopot. Sięgnięcie coś z wyższej półki? Bez krzesła nie ma szans. Zakupy? Znalezienie swojego rozmiaru to istna katorga. Załatwienie czegokolwiek w urzędzie? Czuje wtedy ciągłe spojrzenia i ironiczne uśmieszki, ludzie mają w nosie to czy stałam przed nimi w kolejce. Nie mówiąc już o tym, że te wszystkie biurka w urzędach są wysokie i sięgają mi tak mniej więcej do klatki piersiowej. I oczywiście nieustanne pytania ludzi ile ja tak właściwie mam lat, a gdy już odpowiem słyszę że to jest nie możliwe.
Ale nie wszyscy tacy są. Ludzie dzielą się na dwie grupy. Jedni patrzą i z góry oceniają, a inni potrafią słuchać i wyciągać wnioski. Ta "seria" będzie o tym jak wzrost może być największym kompleksem, a zarazem najlepszym przyjacielem. Jak to jest oswajać się ze swoim ciałem i uczyć się żyć ze swoimi słabościami.